poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Problems, they joind us - Nowy blog

Cześć, wszystkim. Chciałabym was zaprosić na moje nowe opowiadanie o Niall'u Horanie, który wcieli się w opiekuńczego pełnego problemów z przeszłości chłopaka, pomagającego skrzywdzonej dziewczynie.

Link: http://criminal-fanfiction-nh.blogspot.com/

środa, 13 maja 2015

Protection

Serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga http://protection-fanfiction-pl.blogspot.com/.
Chciałabym poznać wasze opinie na jego temat. Nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział. Postaram się coś skleić w weekend w przerwach między nauką. Koniec roku i tygodnie zawalone sprawdzianami. Super, po prostu genialnie. Was też tak męczą?
Do następnego :*

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 2 '' New student''


Gdy lekcja się kończy wychodzę ze szkoły. Skacze na murek przed budynkiem i nerwowo poruszam nogami, w rytm ulubionej piosenki rodziców. Po pewnym czasie, spostrzegam czyjąś obecność, a  czyjaś ciepła ręka ściska moje ramię. Odwracam się w stronę postaci i wychylam usta w uśmiechu. Cieszę się, że to Thea, a nie ktoś inny. Widzę ból w jej oczach. Skacze obok mnie i zaciska moją dłoń. Słyszę jak cicho pomrukuje. Jej wzrok wędruje, gdzieś w głębie i patrzy w ślepy zaułek. Odwracam się od niej i wypuszczczam powoli powietrze.
— Dlaczego moje życie się tak spieprzyło? — pytam, a przyjaciółka wzrusza jedynie ramionami.
— Życie nigdy nie będzie idealne. Zawsze robi nam pod górkę.
— Myślisz, że kiedyś będzie lepiej? — pytam bez zastanowienia. Przecież nie wie, co dalej będzie. Skąd może wiedzieć.Nie jest Bogiem.
Patrzę na brunetkę. Nawet nie zauważam, że skoczyła z murku i drepcze po mokrej ziemi. Czuję lekki niedosyt, z braku odpowiedzi, lecz wiem, że nie lubi odpowiadać na pytania, na które nie zna odpowiedzi.
— Idziesz ze mną? — pyta.
Robię pytającą minę, lecz dziewczyna odwraca wzrok. Schodzę z muru i chwilę się zastanawiam. Wracam z powrotem do szkoły. Idę w kierunku szatni, krętym korytarzem i wtedy zauważam nowego ucznia. Ma całe wytatuowane ciało i liczne kolczyki, a na jego czoło spada czarna czupryna.
Słyszę jak kłóci się z nauczycielką. Chowam się za ścianą i przysłuchuję rozmowie.
— Chcę się tu uczyć. — zapewnia naszą nauczycielkę od polskiego.
— Przykro mi, ale mamy już i tak nad wyrost uczniów.
Widzę jak przyciska kobietę do ściany i lekko przydusza. Zakrywam usta, żeby nie pisnąć.
— To dla mnie bardzo ważne, żeby się tu uczyć. Na pewno nie da się nic zrobić? — pyta niemal krzycząc.
Puszcza panią dyrektor i błądzi nerwowo wzrokiem.
— Dobrze, w pisze pana na listę uczniów. Ale każdy jeden wybryk, będzie świadczył
o pana natychmiastowym usunięciu.
Dyrketorka odwraca się na pięcie i szybko wraca do gabinetu. Szybkim krokiem kieruje się do szatni i łapie za dwie identyczne krótki. Rozglądam się dookoła, czy czarnowłosy już odszedł i niemal wybiegam do szkoły i chowam się
za brunetkę. Podaje jej kurtkę. Odgarniam włosy z czoła. Zaczynam dyszeć.
— Coś się stało ? — pyta i podnosi mój podbródek.
— Opowiem ci po drodze.
Kiwa głowę i kieruje nas w stronę najbliższego lasku. Lekko zdziwiona, zaczynam się trząść. Nie pytam o nic. Chyba chce mi coś pokazać. Zazwyczaj informuje mnie, gdzie idziemy.
— Dlaczego wybiegłaś ze szkoły? — pyta po jakimś czasie, lecz nie spogląda w moim kierunku. Cały czas skupia swój wzrok na drodze.
— Mamy nowego ucznia — mówię.
The  robi zaskoczona minę. Łapie za gałąź i zaczyna odgrywać listki. Chyba się zamyśliła. Nie pyta o nic więcej. Potrzebuje spokoju. Sama odwracam wzrok i poddaje się myślom. Wiem, że mam wiele do przemyślenia.

Nim się oglądam, a jesteśmy już na miejscu. Przechodzimy przez ogrom krzewów. Zakrywam usta w zdumieniu i wpatruje się w małe jeziorko, które przybrało blask, od padających na nie promieni słonecznych. W zdumieniu podziwiam widok bujnej zieleni do licznych krzewów z porzeczkami.
Zrywam jeden, okrągły owoc i rozkoszuję się falą smakoszy.
— Ładnie, prawda ? — stwierdza Thea.
Mrówkowym krokiem podąża bliżej i siada przy samym jeziorze. Dotrzymuje jej towarzystwa i zajmuje miejsce obok.
Zrywam jeszcze kilka owoców i podaje przyjaciółce.
— To tu rozwiązuje wszystkie swoje problemy. To zdobywam siły, aby się nie złamać.
Słyszę jej ciche szlochanie. Momentalnie znajduje się przy niej i obejmuje swoimi ramionami. Czuje jak jej krople, pokrywają mój nowy t-shirt. Delikatnie gladze ja po plecach. Dopiero teraz widzę jak bardzo jesteśmy do siebie podobne. Obie jesteśmy słabe. Obie mamy więcej problemów niż niejeden przeciętny człowiek. A mimo to trzymamy się. Jest nam ciężko, ale staramy się, mimo że czasem nam to nie kompletnie nie wychodzi.
— Miałaś mi opowiedzieć o tym nowym uczniu.
Wyrywa mnie z zamyślenia. Obracam głowę w jej kierunku. Wracam do sytuacji sprzed godziny i próbuję przypomnieć sobie postać nowego ucznia. Ciężko wzdycham i łapię kontakt wzrokowy z niebiesooką,
— Chyba będziemy mieli kolejnego punka. Siłą załatwił sobie miejsce w szkole.
Dziewczyna cicho chichocze i kolejny raz na mnie spogląda.
— Jak wygląda ? — pyta.
— Ciemne, czarne włosy, w miarę wysoki, chudy, liczne tatuaże, a i kilkanaście kolczyków.
Robi zaskoczoną minę.
— Chyba nie wyjdzie z tego nic dobrego.
Wzruszam ramionami.
Zauważam, że słońce powoli zachodzi, a z nieba sypie się gromada śniegu. Szturcham lekko brunetkę.
— Powinnyśmy wracać. Niedługo nasza zmiana.
Kiwa głową. Zrywa się z miejsca z moją pomocą i kieruje nas ta sama droga, co przedtem.



Po kilku godzinach docieramy na miejsce klubu. Na szczęście ludzi na razie jest nie wiele, więc swobodnie możemy przejść do garderoby, bez zbędnych zaczepek. Zauważamy, że szefa nie ma, więc zwinnym krokiem maszerujemy do wnętrza pomieszczenia.
Na środku znajdujemy duże pudełko. Wymieniam spojrzenie z Theą i niechętnie podchodzę w stronę ogromnego pudełka. Wygląda na czyjąś przesyłkę. Czytam uważnie karteczkę przylepioną do pudełka i zauważam jest zaadresowana do naszego szefa. Gdy przenoszenia ją na kanapę, wypada karteczka, od spodu przyklejona  klejem. Widzę jak lokowana podnosi kopertę i niechętnie otwiera zawartość.
Obracam się na pięcie. Ze zdenerwowaniem wyczekuje jej głosu.
W końcu otwiera poskładaną w kostkę kartkę.

Drogie Michelle i Theo.
Na prośbę naszych klientów, zostały zakupione dla was nowe stroje. Mam nadzieję, że będziecie zadowolone i zabawicie naszych klientów jak najlepiej potraficie. Życzę wam udanego występu

Z poważaniem,
Wasz Szef.

— Więc to nie bomba. — komentuje Thea i znajduje się przy pudełku. Rozrywa karton i unosi czarne koronkowe stringi i krótki top z dużym dekoltem.
— Będziemy prawie nagie. — komentuje.
Biorę głęboki wdech. Czuję jak w moich oczach pojawiają się pojedyncze łzy.Patrzę na przyjaciółkę. Przeżywa to jeszcze mocniej niż ja. Słyszymy głośne pukanie do drzwi.
Do pokoju wchodzi jeden z ochrony. Na nie szczęście trafił się ten gruby, po czterdziestce z dwudniowym zarostem.
Słyszę jak moje serce przyspiesza.
— Pojebało was dziwki.... Za chwilę widzę was na scenie. — warczy.
Widzę jak Theą wszystko buduje. Dosłownie jak minął. Patrzy w moją stronę i krzywo się uśmiecha.
Podchodzi do mężczyzny i daje mu z całej siły w twarz.
— Nie jesteśmy dziwkami. Za to ty jesteś skurwielem.
Facet przyciska ją do ściany. Zaczynam piszczeć, lecz szybko zakrywam usta. Boję się.
Zaciska rękę na jej szyi i lekko ją przy dusza. Przypomina sobie scenę z panią dyrektor. Widzę jak ją szybko puszcza i pochodzi zdenerwowany.
Rzucam się w stronę przyjaciółki i mocno ją do siebie przytulam.
— Jest spokoju. — zapewnia.
Zdejmuje z siebie ubrania i zakłada nowe.
— Będzie dobrze. To tylko raz. Przetrwały.
Łapie ją za dłoń i unoszę do połowy.
Zarzucam katankę i pierwsza wychodzę na scenę. Mężczyzn przybyło od ostatniej nocy. Rzucam katankę i kręcą nią przez chwilę, a potem odrzucam do tyłu. Gdy wchodzi Thea, widzę do końca jej niepewność. Skrępowana wchodzi na środek i robię to co ja, lecz bardziej pewnie.
Obie tańczymy układ w rytm muzyki. Zaczynam od lekkiego kołysania, a następnie zakręcam się dookoła rury. Robię to z wielką niechęcią. Czuję jak zimne powietrze, zalewa miejsce ciało, a stringi wbijają się w mój "tunel". Gdy spadają mi ramiączka, słyszę wiwat mężczyzn. Jakiś pijany mężczyzna wchodzi na scenę. Wiem, że to jest dozwolone, jednak nigdy mi się to nie zdarzyło. Wiem, że może mnie dotykać, ale nie może całować, ani się zabawić. Zaczynam się krępować. gdy jego dwie ręce znajdują się na moich piersiach. Czuję od niego zapach alkoholu.
Gdy podaje mi jeden kieliszek, opycham go, lecz siłą mi go wlewa do środka. Lekko pokasłuję, a facet korzystając z okazji, łapie za mój pośladek i mocno go ściska. Gdy jego ręka znajduje się pod moimi majątkami, zaczynam piszczeć. Odpycham faceta. Widzę jak ochrona, zabiera go ze sceny i wyrzuca go z klubu. Biorę trzy głębokie wdechu. Jeden..dwa...trzy. Mój oddech mimo to nadal nie jest równy.
Schodzę ze sceny. Słyszę krzyk przyjaciółki. Wybiegam z sali i chowam się w garderobie. Natychmiast zmienia części garderoby na swoje i zmywam zbyt mocny makijaż. Wychodzę tylnym wyjściem. Łapię taksówkę. Cała roztrzęsiona wchodzę do środka i patrzę ślepiami w mężczyznę za kieronicą. Na oko wyglądał na po dwudziestce, a uwagę przykuwały jego kocie oczy.
— Gdzie podwieźć?
— Walstreet 23E. — odpowiadam pewnie.
Odchylam głowę i wypatruje się w migawki przede mną. Opieram głowę o framugę okna i próbuję zapomnieć o sytuacji w klubie. Gdy mężczyzna podjeżdża pod dom, niemal natychmiast wyskakuję z auta, prawie zapominając zapłacić mężczyźnie. Zahaczam o klamkę. Widzę, że u Niall'a jest zapalone światło. Ciężko wzdycham i przekraczam próg domu. Blondyn nie reaguje na moją obecność, a ja niemal natychmiast kieruję się w stronę swojego pokoju. Czuję jak z moich oczu wypływają pojedyncze łzy. Zawsze jest to samo. Jeszcze nigdy miałam tak złego kontaktu z Niall'em. Dniami zazwyczaj go nie ma, a jak już jest to leży przed telewizorem, tak jak teraz. Zatrzaskuję się w pokoju i opadam swobodnie na łóżko.
Nawet nie wiem, kiedy zasypiam.
Jednak mój sen nie trwa długo. Zostaje drastycznie przerwany, przez mojego prześladowcę.

Witam w kolejnym rozdziale opowiadania o Justinie. Wiem, że to już drugi rozdział, a on jeszcze się nie pojawił, ale uzbroicie się w cierpliwość. Już niedługo będzie wiele epizodów z Justinem bad boyem. :)
Jak was się podoba rozdział ? Obronił się choć trochę ? Kim jest nowy uczeń i co wymyślił prześladowca Michelle ? Piszcie swoje przemyślenia, na temat rozdziału, a za wszystkie błędy bardzo was przepraszam. Popełniam liczne błędy i jestem tego w pełni świadoma. No nic. Czekam na wasze opinie.
Rozdział dopiero za dwa tygodnie, bo mam egzaminy, więc nie mam czasu na pisanie.
Do następnego smerfy.

sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 1 " Hard time"


Budzę się, ale od razu zasypiam. Czuje chłód, który przechodzi przez moją drobną sylwetkę i słyszę ciche szmery rozpinanego suwaka. Boję się, ale nie mogę nic zrobić. Jestem w dzikim transie, z którego nie potrafię się wydostać. Próbuję walczyć, ale wszystko na nic. Ręce mam mocno przywiązane do łoża, a nogi po bokach przypięte. Strach we mnie góruje, gdy w miejscu intymnym czuje zimno, a zaraz potem rozgrzane ręce, które je delikatnie gładzi. Łóżko unosi się pod wpływem ciężaru, a ja wydobywam z siebie pierwsze jęki. Słyszę czyjś głuchy śmiech.... I nagle nadchodzi ciemność. Wszystko znika, ja znikam. Wszystko powraca do normy.
Budzę się cała zalana potem. Lekko unoszę się do góry i cała zdyszana opieram się o o komodę, nasłuchując swój nierówny oddech. Opieram się o framugę łóżka i próbuje unormować oddech.
Wszystko na razie się rozmazuje. Szary obraz, przechodzi przez moje tęczówki, a ostre światło lampki razi moje oczy. Mrugam kilkakrotnie i czuję, że niesmaczna ciecz podchodzi do moich ust. Odpycham brązowe kosmyki i unoszę niebieski półmisek, przykładając go sobie na wprost gardła.
Brzuch zaczyna wydobywać niemiłe dźwięki, a z moich ust wydobywa się nieprzyjemna ciecz, po dzisiejszym alkoholu. Biorę głęboki wdech. Czuję jak wszystko dookoła mi łomocze. Nawet najmniejszy odgłos za oknem, powoduje u mnie burzę emocji. Próbuję się uspokoić, wiem co rozwiązało by te problemy, ale odpycham od siebie tę myśl.
Odkładam miskę na szafkę nocną. Lampkę pozostawiam nadal włączoną, a sama przyjmuję pozycję leżącą. Podkulam nogi, a ręce chowam pod głowę, obserwując jak drobny kurz, unosi się tuż pod żarówką, złocistej lampki.
Delikatnie stukam palcami o kant łóżka. Doskwiera mi bezsenność. Delikatnie wysunęłam szufladę i opuszkami, gładziłam przedmioty w środku, poszukując tabletek nasennych. Po nieudanych próbach, uniosłam zmęczone ciało i wygramoliłam z końca pastylki. Odkręciłam pojemniczek i spojrzałam kątem oka przez wieczko. Przechyliłam je zwinnym ruchem i wysypałam dwie tabletki na dłoń i natychmiast je połknęłam.
Odłożyłam tabletki na miejsce i wróciłam do swojej wcześniejszej pozycji.Zgasiłam lampkę, a swój wzrok skierowałam na księżyc, który był dzisiaj w pełni. Wytężyłam wzrok i ujrzałam czarne plamki. Moje powieki delikatnie zaczęły się przymykać.Gdy nie stawiałam już oporu, zamknęły się, a Morfeusz wziął mnie pod swoją opiekę.


Budzik wyrwał mnie z zimowego snu. Delikatnie przekręciłam się na drugi bok i leniwie przetarłam zaspane oczy. Wyprostowałam ręce i głośno ziewnęłam. Uniosłam powieki i spojrzałam na migający czerwonym światłem, budzik. Niechętnie przyjmuję pozycję siedzącą. Zakładam niebieskie kapcie i podążam w stronę drewnianych drzwi, prowadzących do łazienki. Staję na wprost i delikatnie w nie pukam, słysząc w środku ciche chrząknięcie. Wzdycham. Biorę dwa głębokie wdechy i normuję swój oddech. Jestem pewna, że podnosi mi się ciśnienie. Kręci mi się w głowie, więc opieram się o framugę.
Gdy słyszę przekręcany zamek, robię kilka kroków w tył i przyglądam się otwieranym drzwiom. Stoi w nich mój brat. Jego niegdyś ułożone włosy, teraz były w nieładzie, tęczówki przybrały ciemnych odcieni, a ubrania były lekko podarte. Dopiero teraz zauważam ogromnego siniaka tuż pod jego okiem. Zatykam usta ręką i patrzę na jego rozbawioną twarz.
– Niall... – szepczę w jego stronę.
Chwiejnie podchodzę w jego stronę, lecz ten natychmiast się odsuwa. Przystaję na miejscu. Czuję jak z moich oczu wylatują powoli pojedyncze krople łez.
– Spieprzaj! – krzyczy i truchtem znika z zasięgu mojego wzroku. Biegnę tuż za nim i łapię go za umięśnione ramię.
– Wróciłeś do tego ? Znowu ćpasz ? – nie wytrzymuję i uderzam w ścianę. Czuję jak przeze mnie rozchodzi się fala bólu. Kieruję swój wzrok na blondyna i zatrzymuje się na jego zdenerwowanych tęczówkach. Wpatruje się we mnie zdenerwowany, lecz nie mija minuta, a obraca się na pięcie i staje do mnie tyłem.
– To nie jest twój pieprzony interes, Chelle.
Znika za drzwiami. Trzaska nimi i słyszę jak opada na skrzypiące łóżko. Stoję tam jeszcze jakiś czas. W końcu zawracam i kieruje się do łazienki. Widzę jak kafelki pokrywa czyjaś krew. Niechętnie wchodzę do środka. Łapię za ścierkę i wycieram pozostałą kałużę. Wrzucam ją do kosza.
Pozbywam się każdej części garderoby i zrzucam je na bok. Otwieram szklane drzwi i wchodzę do środka. Odchylam kran. Czuję jak na moje drobne ciało spływa ciepła ciecz. Zmywam z siebie dym, ostatniej nocy. Delikatnie myje po szczególne miejsca ciała. Łapię za szampon. Nalewam sobie na ręce i zwinnym ruchem przenoszę na brązowe kosmyki włosów. Zaczynam drżeć. Wychodzę spod prysznica. Opatulam się białym,  puchatym ręcznikiem i stoję przed lustrem. Delikatnie rozczesuję kołtuny przyglądam się swojemu odbiciu. Odgarniam je z ramion i nakładam na siebie krem nawilżający, a następnie fluid. Rzęsy podkręcam tuszem.
Łapie za prostownicę i nawijam na nią kosmyk włosów, lekko go podkręcając. Kolejnym razem robię to kilkakrotnie szybciej.
Gdy loki swobodnie opadły na moje ramiona, złapałam za grzywkę i splotłam ją w warkocze, uczepiając z boku na spinkę.
Wychodzę z łazienki. Czuję chłodne powietrze na sobie. Szybko dreptając kieruje się w stronę pokoju i wybieramy z szafy ubrania. Zakładami czarny T-Shirt i lekko zadarte dżinsy oraz ciemną katankę. Łapie za torbę i w ekspresowym tempie schodzę na dół. Otwieram lodówkę, lecz nic w niej nie zastaję. Zdesperowana wyjmuje z torby portfel i niechętnie wyjmuje z niego sto złotych, które kładę na stole. Łapię za długopis i marzę czystą kartkę papieru.

'' To na twój obiad i zakupy. Zrób je, proszę.
Chelly "

Czytam jeszcze raz treść i składam kartkę na pół. Kładę na niej pieniądze. Dopiero teraz czuję kaca po wczorajszej imprezie. Łapie się za głowę i niechętnie wkładam kurtkę. Zaraz potem wychodzę na zewnątrz. Dokładnie zamyka drzwi i obracam się dookoła. Widzę jak śnieg zasypuje całą powierzchnię naszego miasteczka. Gdy widzę znajomą staruszkę, uśmiecham się do niej i odmachuję. Ona robi to samo i znika za drzwiami parterowego mieszkania.
Biorę z niej przykład i kieruje się w stronę szkoły, śliska drogą. Zazwyczaj moja droga trwa dłużej, lecz teraz postanowił am przy spieszyć. Cały czas wydaje mi się, że jestem obserwowana. Obracam się dookoła, lecz nie widzę nikogo, oprócz młodej mamy na spacerze z dzieckiem.
Mimo oporu powietrza, jeszcze bardziej przyspoeszam. Przypomina sobie słowa przyjaciółki : Ktoś ciebie pytał? Czy ja już warjuję? Przecież to nic takiego. Nikt tu się nie czai i jestem bezpieczna.— powtarzam w myślach. Gdy widzę przed sobą szkołę, łapie za zimną klamkę i przekraczam próg budynku.
Przed sobą widzę zatłoczonych budynek, dopiero po jakimś czasie wzrokiem wynajduje brunetkę. Dostrzegamy nowe ciuchy, które ma na sobie, oraz delikatnie pofałdowane włosy oraz mocniejszy niż zwykle makijaż.
— Ależ się wystroiłaś — mówię i kieruje się w stronę szatni. Widzę, że przyjaciółka idzie za mną i dotrzymuje mi kroku.
— Za to ty jesteś nie w humorze — zauważa.
Opiera się o kraty i przygląda mi się uważnie.
— Chyba powinnyśmy mniej pić. — dodaje i milczy, gdy koło nas przechodzi grono uczniów. Gdy znikają z pola widzenia, siadam na ławce. Widzę, że The a mi zawtórowała. Spoglądam w stronę przyjaciółki.
— Nie o to chodzi. To też, ale to nie to jest moim największym zmartwieniem.
— Znowu Niall ? — pyta, a ja jej przytakuję.
— Martwię się o niego. Wydaje mi się, że znowu się wplątał w jakieś gówno. Pieniądze coraz szybciej znikają z domu. Jeszcze niedawno tak nie było.
Chowam twarz w dłoniach. Czuję, że przyjaciółka zbliża się w moim kierunku i oplata mnie swoimi ramionami.
— On jest dorosły, Chelly. Powinien sam o siebie zadbać. To on powinien o cirbie dbać, nie ty o niego.
— Czasami wydaje mi się, że to ja powinnam decydować za nas dwoje... Czuję, że to tylko ja pogodziłam się z ich odejściem — mówię i podnoszę się, przyjmując prostą postawę.
— Minęło już tyle czasu. Może powinien iść do psychologa ?
— Nie sądzę, żeby się zgodził. Zmieńmy już temat. — proszę, a brunetka mi przytakuje.
Przytula mnie do siebie o delikatnie gładzi po plecach.
— Co by nie było pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
Spoglądam na Thee. Widzę jak na jej ustach pojawia się ogromny uśmiech, dokładnie tak jak na moich.
Gdy do moich uszu dobiega dźwięk dzwonka na lekcje, obie zrywamy się z miejsca i kierujemy w stronę najbliższej sali lekcyjnej. Siadamy na końcu. Nawet nie spostrzegam się, kiedy zaczyna się lekcji. Odpływam na kilka godzin, zatracona wśród swoich myśli. Nerwowo stukam palcami w ławkę. W końcu łapię za ołówek i spoglądając kreślę symbole alfabetu łącińskiego. Spoglądam na kartkę. Z moich oczu wydobywają się pojedyncze łzy.
'' Tęsknię"

Hej, witamy w pierwszym rozdziale "Victim of love". Jeszcze nie dzieje się zbyt dużo, bo to pierwszy rozdział, ale mimo to mam nadzieję, że jako tako przypadł wam do gustu. Czekam na wasze oceny. Jeżeli są jakieś błędy to przepraszam. Zawsze mam dużo błędów interpunkcyjnych i językowych. :(
No nic. Czekam na wasze opinie i do następnego. :*
Czytasz=komentujesz
Linki zostawiajcie w zakładce spamownik.
Jakbyście miały jakieś pytania skierowane do mnie lub do bohaterów, to śmiało pytajcie pod postem lub na asku, który znajduje się w zakładce kontakt.

Enjoy ;)

sobota, 4 kwietnia 2015

The Victim Of Love ~ początek



Chelly jesteś gotowa — pyta radosnym tonem Thea, ukazując rząd swoich śnieżnobiałych zębów. Zmierzyłam ją od góry do dołu. Jej skórzany top, przyciąga wzrok, do dwóch dużych wypukłości pod spodem, a shorty idealnie podkreślały jej szczupłą talię.
Gdy spotykam się ze złowieszczym wzrokiem szefa, momentalnie odrywam wzrok i spotykam się z jego zimnymi dłońmi na moich pośladkach.
— Nie płacę ci za obijanie, Lovelace — warczy, delikatnie przejeżdżając opuszkami palców po moich ustach. Zbliża swoją twarz w moją stronę, w ostatnim momencie rezygnując z zamierzonego celu. Obciąga garnitur, przyjmując prostą postawę. Czuję jak serce mi mocno gruchocze, więc gdy tylko odchodzi odetchnęłam z ulgą.
Patrzę na przyjaciółkę i spotykam się z jej zaskoczoną miną. Wymieniam z nią tajemnicze spojrzenia i dodaję jej kroku, gdy skręca w stronę sceny. Nie cierpię tego miejsca. Spoglądam przed siebie, na czarny wysokie podwyższenie.  Na jego środku stały dwie ogromne rury, które lśniły od ostatniego wypolerowanie. Ruszam kolejne kilka kroków przed siebie i rozglądam się dookoła. W około dostrzegam kilkanaścioro  obleśnych facetów, którym na nasz widok cieknie ślinka z ust. Na ich widok, od razu mnie mdli, ale nie mam wyboru. By przetrwać muszę ich jak najbardziej zadowolić. Zrzucam z siebie katankę i rzucam w kąt barku, posyłając przepraszający uśmiech barmanowi za ladą. Zawitałam na scenie i łapię się dokładnie rury. Zaczynam wyginać się w rytm muzyki.
Kilka razy kręcę pupą przed mężczyznami i słyszę ich głośny wiwat. Gdy czuję czyjeś dłonie, w miejscu intymnym, momentalnie odskakuję do tyłu i wracam do wcześniejszego tańca. Odgarniam włosy do tyłu i mocno wypinam się do przodu. Delikatnie odsuwam suwak mojego skórzanego topu, ukazując na wierzchu dwie niewielkie krągłości.  Spoglądam w stronę brunetki. Wokół niej pojawia się grupka ludzi, którzy nie odrywają wzroku od jej biustu. Posyła mi ciepły uśmiech i wraca do pracy. Ja natomiast mocniej lgnę do rury i niechętnie pozbywam się, niewygodnych czarnych szortów. Zostaję naga, w samej czarnej koronkowej bieliźnie. Stoję przodem do mężczyzn i zwinnymi ruchami poddaję się tańcu.

***
Dopiero po paru godzinach  kończy się nasza nocna zmiana. Nakładamy na siebie szlafroki i zmęczone opadamy na kanapę w garderobie.
— Jak było ? — pytam przyjaciółki, gdy ta wygodnie rozkłada się na łóżku. Thea jedynie wzrusza ramionami i przymyka lekko powieki, nasłuchując grającą muzykę, na sali.
Ja natomiast siadam przed lustrem i zaczybam powoli zmywać, drażniący mnie makijaż, delikatnie usuwając go z powierzchni twarzy.
— Ktoś o ciebie pytał, Michealle—  słyszę głos zmęczonej brunetki. Gdy obacam się w jej stronę ta wyciągała się na kanapie, lekko przysypiając.
To napewno był, któryś z tych mężczyzn. No bo, kto. Mam jedynie nadzieję, że to żaden napalony facet, który pragnie sexu z moją osobą. Nie jestem prostytutką, a striptizerką. Śmieję się pod nosem i cicho wzdycham, gdy zauważam jak niebieskooka przekręca się na drugi bok.
***
Po jakimś czasie jestem już w domu. Zauważam pogaszone światła i  powoli opadam z sił. Gdy tylko znaajduję się w swoim pokoju, momentalnie opadam na łóżko. Morfeusz powoli zabiera mnie pod swoją opiekę. Zasypiam.

Witam na nowym fanfiction w głównej roli z Justinem Bieberem;  Serdecznie zapraszam do zakładki ''Bohaterowie'', gdzie poznacie naszych bohaterów. Mam nadzieję, że opowiadanie jako tako wam się spodoba.
Piszcie co sądzicie w komentarzach. Niech każdy w miarę możliwości skomentuje. To daje ogromnego kopa, ddo dalszego pisania. W spamowniku, możecie zostawiać linki do swoich blogów. Postaram się docenić też waszą pracę. Jeśli macie jakieś pytania, zapraszam na aska: http://ask.fm/Victimoflovejb.
Czytasz=komentujesz

Enjoy :*

Mój drugi blog: Darling will we meet again ?